So, das ist das Fenster in dem Radoliner Palast in Jarocin. Durch das Fenster kann man ein Stück des Parks sehen und wenn man sich herausstreckt, ist sogar der Teich sichtbar. Es ist sehr netter aber vorläufiger Sitz der Blogredaktion, die Tag für Tag (seit dem 29. Juli bis zum 6. August) die polnisch-deutsche Theaterwerkstatt dokumentiert . Die Werkstattleitung: Janusz Stolarski und Arnold Pfeifer. Der Ausgangspunkt: „Verführtes Denken” von Czesław Miłosz.

Wir versuchen auch möglicherweise die deutsche Version der Texte zu veröffentlichen.

czwartek, 26 lipca 2012

Jarocin 2012 - znaki tożsamości

Już jutro (27 lipca 2012) rozpoczną się kolejne polsko-niemieckie warsztaty teatralne w Jarocinie. Tym razem ich temat brzmi: "Znaki tożsamości". Prowadzeniem warsztatów zajmują się: Janusz Stolarski (PL) i Arnold Pfeifer (DE). Zapraszam na bloga towarzyszącego warsztatom: http://www.pokaz-mi-kim-jestes.blogspot.com/.

Ab Morgen (dem 27. Juli) fängt wieder die deutsch-polnische Theaterwerkstatt in Jarocin an. Dieses Jahr klingt das Thema: "Zeichen der Identität". Mit den Jugendlichen aus beiden Ländern werden Arnold Pfeifer (DE) und Janusz Stolarski (PL) arbeiten. Besucht Ihr meinen Blog, hier ist die neue Adresse: http://www.zeig-mir-wer-du-bist.blogspot.com/.

czwartek, 11 sierpnia 2011

nowe zdjęcia


Dodałam na konto ftp kolejną porcję zdjęć: zdjęcia anioła Arnolda, który chodził pomiędzy śpiącymi i zdjęcia ze spektaklu i po spektaklu. Część z nich jest bardzo ciemna, ale oddają to, jakie było faktycznie światło (fotki robione przez Pawła Kulę bez flesza).

Miłego oglądania.

P.S. Jeśli nie wiesz, co to jest ftp - wejdź na link na blogu: filmy z warsztatów/Filmen von den Workshops.

środa, 10 sierpnia 2011

Do widzów


Drodzy widzowie sobotniego spektaklu!

Chciałabym poznać Wasze opinie/myśli/refleksje dotyczące spektaklu "Myślenie na własny rachunek". Co Wam się podobało, a co nie? Jakie mieliście myśli/skojarzenia? Co sądzicie o poszczególnych elementach przedstawienia: wyświetlanych filmach, muzyce, grze aktorskiej, świetle? Czy macie jakieś pytania dotyczące treści lub formy spektaklu?
Zamieszczajcie swoje wrażenia na blogu w formie komentarzy do tego posta lub przesyłajcie na adres mailowy: zofia.smolarska@gmail.com

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Dziękuję/Danke


Dziękuję Wam za sobotni spektakl. To było dla mnie duże przeżycie. Dziękuję Wam wszystkim razem, ale i każdemu z osobna między innymi za:

Vielen Dank für die Auffuehrung. Das war für mich ein grosses Erlebnis. Ich bedanke mich bei euch allen, aber auch bei jedem einzelnen für (unter anderem):




Vicki - für die dramatische Flucht über das Gebirge
Nastja - für die Schlägerei mit Stefi, die realistisch, aber nicht zu realistisch war
Melina - für die zusaetzliche Lichtfunktion ganz am Ende
Katharina - za bycie surową, ale jednak czułą matką dla Vivien
Vivien - für das Träumen
Stefanie - für den sorgsamen Schutz Levins
Sahra - für das ernst Bleiben
Marta - za mądre prowadzenie zastępu do rzeźni
Zuza - za trzymające w napięciu spotkanie z aniołem
Hania - za czysty i odważny śpiew pieśni
Jagoda - za przeglądanie się w niewidzialnym lustrze
Sara - za wrażliwą autystkę
Weronika - za pokorne szorowanie podłogi
Agnieszka - za wytrzymanie napięcia przed "moje" w scenie dawania prezentów
Sziszka - za trzymanie weselnego rytmu podczas walenia się murów miasta
Levin - für das unauffälliges Sterben in der Kirche
Arne - dass du ein guter Vater trotz widriger Bedingungen warst
Darek - für das Gebet
Maciej - za trzymanie rodziny na dystans od "katolów" w scenie wypędzenia
Mariusz - za żywiołowe rozkręcanie weseliska
Mateusz - za: "ślub to ślub, a chrzest to chrzest"
Szymon - za czytanie ze zrozumieniem
Bartek - za dbanie o bezpieczeństwo widza w scenie meczu koszykówki
Adam - za akordeonową nostalgię w "Zachodźże słoneczko"
Arnold - für die himmlische Ruhe
Bogusz - za nagranie spektaklu, z którego mam zamiar skorzystać:)
Kuba - za zachowanie zimnej krwi w momencie awarii
Patryk - za nadawanie rytmu całości
panom elektrykom - za cierpliwość (mimo wszystko)

piątek, 5 sierpnia 2011

parę cytatów z Miłosza


O tym, dlaczego marksistowska ideologia zdobywała sobie tylu wyznawców wśród młodzieży:

Dzisiaj sądzę, że wszyscy młodzieńcy, przeżywający w Europie te olśnienia, szukali przede wszystkim narzędzia, które by im pozwoliło dać sobie radę ze zjawiskiem ruchu, czyli czasu. (…) Ogrom przeszłości, złożonej ze zdarzeń, zdarzeń i tylko zdarzeń przechowywanych w kronikach, przytłaczał, wprowadzał tę nudę jaką często widziałem w uniwersyteckich audytoriach, a równocześnie niepokój, poczucie niemocy wobec bezładu. Współzależności pomiędzy zdarzeniem i zdarzeniem nie były jasne. (…) I oto dialektyka rozwoju, działając z tą samą koniecznością w przyrodzie i w społeczeństwie, dostarczała klucza, wyjaśniała wszystko. Nic dotąd nie trwało osobno: każdy fakt występowała na tle, wiadomo było, z jakiego gruntu wyrastał, a równocześnie, jak za naciśnięciem guzika, wyskakiwał w świadomości napis: „feudalizm”, „kapitalizm”, itd. (…) Magnetyczna siła przyciągania marksizmu tłumaczy się chyba tym, że pojawiał się w chwili, kiedy świat ujmowany podwójnie, w kategoriach naukowych i humanistycznych, robił się za trudny do objęcia, i im bardziej prymitywny był umysł, ty większe rozkosze czerpał ze sprowadzania rozsypującej się wielości do wspólnego mianownika.


O wyższości Niemców nad Polakami i Polaków nad Niemcami:

Jakkolwiek teraz, kiedy to piszę, hitleryzm należy do przeszłości, nie należy być może do przeszłości rozpowszechniona w masach niemieckich opinia o Słowianach, w pierwszym rzędzie ich najbliższych sąsiadach, Polakach, jako „podludziach”. Nazi wykorzystali tę opinię, ułatwiając potworne zbrodnie. Byłoby przesadą twierdzić, że Polacy nie są świadomi, jakie ich wady pozwoliły Niemcom zdobyć miłe poczucie własnej wyższości: nieporządek, nieudolność w opanowaniu materii (dziurawe mosty i błotniste drogi należą w literaturze europejskiej do standardowego obrazu Polski już od średniowiecza), lekkomyślność, pijaństwo, brak talentu do urządzani życia tak, żeby było gemütlich.
Równocześnie jednak są świadomymi swych zalet, rzadko spotykanych u Niemców, których nazywają tępymi i ciężkimi: fantazja, zmysł ironii, dar improwizacji, kpina z wszelkiej władzy, przez co roztapiają niejako każdy system polityczny od wewnątrz.


O tym, jak zachodnia Europa wyobrażała sobie komunizm na Wschodzie:

Terror nie jest – jak to wyobrażają sobie intelektualiści zachodni, monumentalny; jest podły, ma rozbiegany wzrok, niszczy konsystencję ludzką i wszelkie stosunki pomiędzy milionami jednostek zmienia w stosunku szantażu. Poza tym gospodarka podporządkowana wymogom ideologii podnosiła włosy na głowie. Zastosować do niej można było spostrzeżenia Guliwera w kraju Balnibarów, administrowanym przez światłą Akademią Wynalazców, gdzie ludzie mieszkający na górze tak są zatopieni w swoich spekulacjach, że nie myślą wcale, co tu się na dole dzieje i gdzie lud, okryty łatami, chodzi po ulicach krokiem niepewnym, z twarzą dziką i oczami wytrzeszczonymi.

Powyższe cytaty pochodzą z tomu „Rodzinna Europa”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2001.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Szósty dzień: Małżeństwo


Na skraju parku, którym co dzień spacerujemy, zarośnięty krzakami, prawie niewidoczny, stoi słup, a na nim zardzewiała tablica z regulaminem parku. Napisano na niej:
1.Park służy zaspokajaniu celów wypoczynkowych, zdrowotnych, estetycznych i kulturalnych ludności.
2.Z parku mogą korzystać wszyscy na równych prawach.
3.Park polega na:
- zakazie dokonywania wszelkich zmian w zagospodarowaniu powodujących naruszenie jego układu przestrzennego
- zakazie niszczenia zieleni i mienia
- zakazie kierowania wszelkimi pojazdami z wyłączeniem rowerów kierowanych przez dzieci do lat 10
-zakazie prowadzenia psów bez smyczy
4. W parku obowiązuje zakaz podawania i spożywania alkoholu.
5. Za naruszenie zakazów określonych w ustępie 3 i 4 regulaminu grozi odpowiedzialność karna przed kolegium do spraw wykroczeń.
U G i M Jarocin

Wczoraj, kiedy po filmie oglądaliśmy nagranie Końska z zamierzchłych czasów, tzn. z niedzieli, to dotarło do mnie, jaką drogę przeszliście. Końsko w niedzielę było pełne życia, ruchu, pomysłów, konfliktów, zdarzeń, pełne śmiechu i radości, ale także pełne błędów, niekonsekwencji, prywaty. Od tamtego czasu, postawiono solidne dźwiękoszczelne ściany domów, wstawiono drzwi, zlikwidowano ścieżki między domami... i napisano tonę regulaminów (nie uśmiechać się, nie pizdżyć, nie być prywatnie itd.). Końsko stało się więzieniem. Ale chyba o to nam chodziło, tak?
Te dwa obrazy miasta - z niedzieli i z wczoraj kojarzą mi się z obrazem pary, która po gorącym romansie, postanawia wziąć ślub. Wolność zastępowana jest przez wierność, chaos przez strukturę.
Dwa dni temu Janusz powiedział, że dla niego teatr jest wolnością. Ja myślę jednak, że teatr jest, tak jak małżeństwo, dobrowolnym więzieniem. Ale to nie wyklucza pięknych momentów, pięknych scen, a takie się wczoraj zdarzyły. Jedna z nich to pęd końskiej maszyny, ucieleśnienie zdyscyplinowanej agresji, po której nastąpiła nagła, wytrącająca z równowagi cisza i słychać było tylko przesuwanie się rzeźniczych haków. Ten moment, później zamazany muzyką Patryka i galopowaniem w miejscu czekających w kolejce do rzeźni - nie miał już tej siły.
To jest tak, jak na wczorajszym filmie Koyaniskatsi - motoryczna muzyka i szalony pęd samochodów i ludzi, był nagle przerywany i zderzany z całkowitą ciszą wieżowca odbijającego chmury.
A wracając jeszcze do tego porównania teatru jako małżeństwa, przypuśćmy że uznajemy poligamię: jeśli Janusz jest mężem, który w tej chwili dba o zabezpieczenie fundamentów i konstrukcji domu-spektaklu, to każdy z Was, jak na dobre żony przystało, powinien wziąć się za wymiecenie kurzu, umycie okien i wytrzepanie dywanów, tak aby w sobotę można było bez wstydu zaprosić gości. To, czego jeszcze brakuje, to samodzielnej inicjatywy, tzw. aktorskiej gotowości. Jeśli czeka na mnie góra garów na zmywaku i dziecko narobiło w pieluchę, to choćby nie wiem, jak się nie chciało podnieść tyłka, zakasuje się rękawy i idzie robić to, co jest do zrobienia.
Dla przykładu: pochód za akordeonistą. Tak jak w Kościele, tak tutaj przydałoby się trwanie w roli. Mariusz jest dalej ojcem trudnej córki, a Sara autystką, tylko w innej sytuacji - w sytuacji pogrzebu. Jak ja rozumiem tą scenę, to to zdaje się nie jest przerywnik muzyczny dla odprężenia widza, tylko dowód zepsucia i hipokryzji mieszkańców. Coś się stało, trzeba problem zakopać, pochować i iść na zabawę.
Inna przykład: jak Agnieszka wyobraża sobie swoją postać na początku spektaklu? Czy w sobotę ksiądz będzie także siedział na materacu do momentu, kiedy uzna, że może ewentualnie włączyć się do akcji, podczas gdy inni od 10 minut usilnie improwizują?
Janusz mówił ostatnio o zadaniach aktora na przykładzie Jagody - "paznokcie są określone, teraz wy musicie umieścić te paznokcie w świecie" - czyli wypełnić kredkami kolorowankę.
Ostatnie dwa dni przed Wami, bądźcie dobrymi żonami!

środa, 3 sierpnia 2011

Piąty dzień: Lista sprawunków


Dzień piąty: Lista sprawunków
Jest taka historia w książce „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren, która opowiada o wyprawie po sprawunki. Dziewczyny – Lisa, Britta i Anna, wybierają się do sklepu w pobliskiej wiosce i żeby nie zapomnieć tego, o co ich mama Lisy prosiła, po drodze śpiewają sobie piosenkę: Kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej. Zawędrowują do sklepu, kupują sprawunki z listy od mamy a także wiele innych rzeczy, które okazały się nagle bardzo potrzebne. Po dłużej chwili powrotnego marszu znów zaczynają nucić: Kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej, bo w rytmie idzie się raźniej. A kiedy dochodzą do domu i na horyzoncie pojawia się mama Lisy, nagle dziewczyny orientują się, że zapomniały kupić kiełbasy, o której śpiewały.

Tak, dzieci z Końska często przypominają dzieci z Bullerbyn. Po każdej improwizacji mówi się tyle o precyzji, przypomina się o wyrazistości ruchów, o budowaniu konfliktów w ramach domowych historii, i o tych cholernych prywatnych uśmiechach. A dzieci, radosne i zadowolone z siebie, dopiero kiedy ujrzą twarz Janusza – który prosił szczególnie o kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej – przypomina im się, że czegoś musiały zapomnieć, czegoś ważnego...

Kiedy następnym razem wybierzecie się na wyprawę po aktorskie sprawunki, proszę, wejście poniższą listę ze sobą:
- rodzina protestancka miała nie klaskać przy wypędzaniu Żydów – klaskanie bez przekonania znaczy w tej scenie bez przekonania strzelać z karabinu. Albo strzelamy, albo nie strzelamy.
- Do bab: „Któż tak po komorze cho-odzi i stuka” czy „Któż tak po komorze chodzi i stu-uka”- kiedy jest więc nut w melodii niż sylab, trzeba sobie ustalić, którą samogłoskę przedłużacie.
- do przemyślenia jest użycie dwóch rekwizytów w scenie Arnolda – lampy i aparatu na raz. Nawiasem mówiąc, z lampą nad głową nie zrobi się dobrego zdjęcia – oświetla się przecież nie osobę fotografa, tylko przedmiot fotografowany. Mój pomysł: możeby przejście od czasów Końska 1 do Końska 2 zaznaczyć właśnie zmianą atrybutu anioła – kiedyś była to stara lampa, a powiedzmy dzisiaj anioły chodzą z aparatami. Jak pokazuje Kieślowski w Dekalogu, anioły posyłane na ziemię są wyposażane na miarę czasów, są mleczarzami lub jeżdżą na rowerach. Inna sprawa, dlaczego anioł robi zdjęcia w nocy, a potem także w dzień? O jakich ludziach pisze raport – o tych niewinnych, śpiących czy o grzesznikach, którymi stajemy się po przebudzeniu?
- zaczynam się bać, jak gardło Levina udźwignie taki hardkorowy kaszel do premiery – słychać, że jest to kaszel naprawdę, kaszel chorego aktora. Trzeba by się nauczyć kaszleć bez szwanku dla strun.
- kiedy Szymon mocuje się z córką w kazirodczej scenie, a ona się uśmiecha, to mamy Lolitę od Nabokova, a nie Końsko.
- przed mszą pod kościołem siedzi Wikki, po co ona tam siedzi? No, zbiera na poranne piwko. Czy nikt nie wrzuci jej grosza?
- towarzystwo pobożne w Kościele myśli, że jak się jest w kupie, to można sobie odpuścić, a właśnie w tej sytuacji, kiedy cała wiocha jest w jednym pomieszczeniu powstaje pole do pokazania relacji między ludźmi w wiosce. Jeden przykład: na początku poznajemy Jagodę Szymonową w otoczeniu rodzinnym, ciekawi mnie, jak kobieta, która ubezpieczyła w PZU swoje paznokcie patrzy na inne kobiety w kościele, czy patrzy im na ręce, porównuje? A może flirtuje z Mariuszem, bo podziwia chłopa, co umie zaprowadzić porządek w domu?
- czemu kapłanka Agnieszka prowadzi procesję wokół domów żydowskich przycupnięta, zgarbiona? Byli w historii ludzie niskiego wzrostu porywający tłumy. Ale czy ktoś widział, żeby Napoleon kucał prowadząc swoich żołnierzy do boju?
- żydowska rodzina, ciepła, dobra i radosna, która następnie jest ze wsi wypędzana to Landryna. Czy wy nie macie ludzie żadnych problemów? Jeśli nie macie, to nie jesteście ludzcy i naprawdę nadajecie się do wyrzucenia. Ludzi wiecznie szczęśliwych trzeba z teatru eksmitować!
- pamiętajcie, w którą stronę otwieracie drzwi, żeby ich za sobą nie zamknąć z przeciwnej strony.
- ile lat ma wiejski głupek? Czasem wydaje się, że to dziecko skaczące w klasy, radośnie podskakujące – może określenie wieku pomoże w niedziecięcych pomysłach na improwizację?

A teraz parę sprawunków, które udało się kupić:
- zróżnicowane otwieranie drzwi – jedni trzaskają, inni zamykają kopniakiem, jeszcze inni robią to bardzo ostrożnie, żeby nie obudzić śpiących. Tak trzymać.
- scena u Mariuszów. Mariusz szamoce się z Hanią, przychodzi matka i bardzo nieśmiało staje w obronie córki, Mariusz trzymając Hanię mocno za nadgarstek, drugą ręką zamachnął się na żonę. Nie musiał jej uderzyć, ona już po słusznie idzie do kuchni, gdzie jej miejsce. Brat Hani, skulony w kącie, z twarzą ukrytą między kolanami, płacze. To scena mocna i angażująca wszystkich domowników.
- piękne było przebudzenie Kataliny z powolnym przecieraniem oczu, jakby budziła się z bardzo długiego snu.
- wejście muzułmańskiej modlitwy razem z odezwaniem się puzonów w podkładzie Patryka. Patryk czuwa!